Książka „Rumunia. Albastru, ciorba i wino”

[UWAGA. Materiały opublikowane na stronie są objęte prawami autorskimi.
Nie kopiuj tekstów ani zdjęć - skorzystaj z opcji "Udostępnij"/"Share"]

Jakiś czas temu trafiłam na instagramowy post promujący książkę Agnieszki Krawczyk pt. „Rumunia. Albastru, ciorba i wino.” Obejrzałam sobie okładkę raz i drugi… Zainteresowała mnie, nie powiem. Ale dziś przecież każdy może wydać książkę o czym chce. Dopiero krótka rozmowa z Autorką gdzieś przy okazji naszego zaproszenia na wywiad w TV (na który zresztą obie nie dotarłyśmy), przekonała mnie ostatecznie do zapoznania się z treścią. Zamówienie złożyłam na chwilę przed premierą, by kilka dni później z niemałym zaciekawieniem pospieszyć do księgarni po odbiór nowej lektury. Fakt, ostatnio nie mam czasu czytać, bo pomiędzy kolejnymi wyjazdami wypadałoby jeszcze czasem popracować, dlatego sterta książek czekających na swoją kolej powoli rośnie (dla równowagi dodam, że stos tych przeczytanych już się powoli w domu nie mieści). Ale „Rumunię…” zaczęłam czytać jeszcze tego samego wieczoru.

Pierwsza kwestia, która od razu rzuca się w oczy: książka jest bardzo ładnie wydana. Ma twardą okładkę w kolorze albastru, z elementami folklorystycznymi, co zdecydowanie nadaje jej charakteru.

Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że nie jest to przewodnik – i całe szczęście, bo moje prywatne materiały są obszerniejsze niż niejeden przewodnik i nie potrzebuję powielać treści. Tutaj Autorka już na początku rozprawia się ze stereotypami na temat Rumunii, co jest mi wyjątkowo bliskie, bo poniekąd również taki cel towarzyszył stworzeniu przeze mnie „Projektu Rumunia” (o moim podejściu do stereotypów pisałam w tekście „Czy warto pojechać do Rumunii?”).

Pierwsze wrażenia z lektury

Od pierwszych chwil podobał mi się lekki, przyjemny język oraz wyczucie słowa autorki, a także bogata treść, różnorodnie uzasadniona źródłami i – co dla mnie istotne – autentyczność. To niewątpliwie atuty tej książki. Tematy są zręcznie przeplatane – jedni pewnie będą to odbierać jako „skakanie po tematach”, ale do mnie trafiło, bo lubię taką różnorodność. Podczas lektury wiele kwestii można sobie na bieżąco wizualizować za pomocą zamieszczonych zdjęć czy też podanych odnośników do filmików z YouTube (tutaj dobrym rozwiązaniem byłyby kody QR albo skrócone linki – ułatwiłyby dostęp do źródła, bo przepisywanie tego ręcznie z książki w pole adresu jest nieco uciążliwe).

Warto zauważyć, że Rumunia to nie tylko zabytki, piękne widoki i wspaniali ludzie. Jak każdy kraj boryka się ona ze swoimi problemami oraz mierzy się z trudną historią. Agnieszka Krawczyk porusza również te ciemniejsze strony. I słusznie. Fragment dotyczący okresu rządów dyktatora Ceaușescu może niektórych szokować, a z całą pewnością winien skłonić do refleksji. W każdym razie to ważne, by o tej historii pamiętać i nigdy nie doprowadzić do jej powtórzenia…

Co jeszcze znajdziesz w książce?

Dla kogoś, kto dotąd niewiele czytał o Rumunii, sporo rzeczy będzie nowością. A nawet jeśli wiele tematów ogólnie nie będzie Ci obcych, masz szansę rozwinąć swoją wiedzę o chociażby zwyczaje weselne, ikony na szkle, elementy folkloru czy kilka historycznych wątków. Z racji filologicznego wykształcenia autorki, przeczytasz też nieco o samym języku. Z kolei niezwykła fascynacja Autorki tradycyjnym rumuńskim strojem, w szczególności pięknie haftowanymi bluzkami (rum. iaCzytaj: [ija]) sprawiła, że sama zaczęłam się głębiej interesować tym tematem.

Dla kogo ta książka?

Śmiem twierdzić, że dla każdego, kogo choć trochę zainteresowała Rumunia. Wydaje mi się, że najlepiej się ją czyta mając już za sobą choćby krótką podróż w tamte rejony, bo można powspominać, uzupełnić wiedzę czy poukładać sobie pewne kwestie, które odkryło się samemu, kręcąc się po Rumunii. Niemniej osoby, które dopiero planują swój pierwszy wyjazd, znajdą tu ogrom informacji i będą mogły ruszyć w trasę z dużo większą świadomością co do kultury rumuńskiej. Chyba idealnym rozwiązaniem byłoby czytać podczas podróży, ale – uwaga – Rumunia daje tyle wrażeń każdego dnia, że nie zawsze jest czas na lekturę – każdy, kto obserwuje relacje z moich wyjazdów, doskonale wie, o czym mówię 😉

We wrześniu 2021 r. wyruszyłam po raz kolejny do Rumunii nie tylko z głową pełną pomysłów, ale również z kilkoma egzemplarzami „Rumunia. Albastru, ciorba i wino” – postanowiłam poprosić autorkę podczas mojej wizyty w Bukareszcie o personalizowane dedykacje, a następnie po powrocie podzieliłam się tą literaturą z bliskimi i przyjaciółmi… To w sumie chyba niezła rekomendacja dla książki?