Zamek Cantacuzino (rum. Castelul Cantacuzino) w Bușteni [czyt. buszteń] w ostatnim czasie stał się popularny za sprawą serialu Netflix pt. „Wednesday”. Od dawna stanowi jedno z moich ulubionych miejsc w Rumunii. Stosunkowo niewiele jest o nim informacji w polskich źródłach – jest niesłusznie pomijany w wielu publikacjach oraz pobieżnie traktowany w artykułach. Z przyjemnością opowiem Ci więcej o tym pięknym miejscu!
„Zamek z Wednesday”, czyli obiekt, który pojawia się w tym serialu Netflixa jako Akademia Nevermore, został na potrzeby filmu dość mocno podrasowany cyfrowo, aby odpowiadał mrocznemu klimatowi produkcji. Okolica też została nieco zmieniona (np. zamiast miasteczka i gór wklejono lasy), dzięki czemu to, co widzimy na ekranie, jest spójne i robi naprawdę ciekawe wrażenie. Ale ten prawdziwy zamek również jest warty uwagi, tak jak niesamowite widoki, które go otaczają.
Oczywiście nie będziemy się bawić w stockowe fotki i kopiuj-wklej z Wikipedii – jako że bywam tam od paru lat w różnych porach roku (a warto do Bușteni zaglądać przez cały rok!), to chętnie Ci pokażę moje własne zdjęcia i zdradzę kilka ciekawostek.
Spis treści:
Mała podpowiedź: gdy klikniesz/ najedziesz kursorem na wyraz podkreślony kropkamiO właśnie tak! 😉, pojawi się chmurka z podpowiedzią, dodatkową informacją lub źródłem.
Krótko o Bușteni i historii Zamku Cantacuzino

Bușteni to miejscowość położona w pięknych górskich okolicznościach, wzdłuż drogi nr 1, prowadzącej z Braszowa do Bukaresztu. Jest to między innymi kurort narciarski (podobnie jak pobliska Sinaia, w której znajduje się słynny zamek Peleș). Możesz więc wybrać się stamtąd w imponujące góry Bucegi [bucz’edź], ale także odwiedzić na przykład Monastyr Caraiman. No i Zamek Cantacuzino oczywiście 🙂 Do tej pory był on niezbyt popularny wśród polskich turystów i powiem nieskromnie: wielu z nich (nawet jeśli już mają za sobą wizytę w Rumunii), usłyszało o nim po raz pierwszy dopiero w relacjach Projektu Rumunia. A teraz, za sprawą Wednesday Addams, zyskał dużą popularność.
Zamek powstał w latach 1901-1911 na miejscu starego domku myśliwskiego. Zbudowano go na betonowych fundamentach, z kamienia ciosanego i cegły. Ma kształt litery U. Jak informuje tablica na elewacji, książę Gheorghe Grigore Cantacuzino wraz z żoną Ecateriną zbudowali zamek w Bușteni „ku pamięci przodków i jako schronienie dla potomków”. Co ciekawe, pamięta on również wizyty Królowej Marii Rumuńskiej, która panowała w kraju od roku 1914.
Obiekt był dość nowoczesny, jak na tamte czasy – miał kanalizację, dostęp do wody pitnej i bieżącej oraz był wyposażony w elektryczność. Przez wiele lat funkcjonował jako letnia rezydencja, organizowano tu także przyjęcia. W rękach rodziny Cantacuzino pozostał do 1947 r. Następnie komuniści przejęli go, zniszczyli wiele zdobień i elementów wnętrz oraz przekształcili na sanatorium dla pracowników MSW. W 2004 r. zwrócono zamek prawnuczce Gheorghe’a, Ioanie Cantacuzino, ale w 2008 r. sprzedała ona posiadłość spółce, która dwa lata później otworzyła zamek dla zwiedzających.
Wspomnę jeszcze o fundatorze, księciu Gheorghe (nazywanym Nababul). Urodził się w 1832 roku i miał bizantyjskie korzenie. W młodości mieszkał z rodziną w Wiedniu, potem w austriackim Linzu, a następnie ukończył prawo i zrobił doktorat w Paryżu. Tam też poznał swoją pierwszą miłość, Zoe. Ich szczęście jednak nie trwało długo. Po śmierci żony i powrocie do Rumunii, książę zaczął angażować się politycznie, miał konserwatywne poglądy. Poznał wówczas swoją drugą żonę, Ecaterinę, z którą miał ośmioro dzieci. Dwukrotnie piastował urząd premiera Rumunii. Był miłośnikiem sztuki, niezwykle majętnym i wpływowym politykiem, członkiem loży masońskiej w Bukareszcie, która miała wpływŹródło: „Cantacuzino Castle”, M. Critescu, R. Șandru, A-M. Haiducu, wyd. Transilvania Expres, 2015. na obalenie rządów Aleksandra Jana Cuzy – wówczas nastała w Rumunii era dynastii Hohenzollern-Sigmaringen (trwająca w zasadzie do dziś).
Książę Gheorghe G. Cantacuzino zbudował trzy pałace:
- w Bukareszcie (1906 r.), przy Calea Victoriei 141, w którym obecnie mieści się muzeum kompozytora George’a Enescu.
- ten o którym tu mowa – w Bușteni (1911 r.), określany również jako zamek „Zamora” (rum. castelul Zamora). Jedni mówią, że nazwa pochodzi od jego lokalizacji w dzielnicy Zamora, a inni z kolei wspominają, że chodziło o psa właścicieli o podobnym imieniu.
- we Florești (tzw. „Mały Trianon” – wzorowany na wersalskim), obecnie już ruinaŹródło: https://jurnalul.ro/special-jurnalul/reportaje/micul-trianon-marele-dezastru-112793.html, bo kiedy książę zmarł w 1913 r., pałac nie był jeszcze wykończony w środku, a jego syn niekoniecznie był zainteresowany kontynuacją tego dzieła. Później z kolei trzęsienie ziemi z 1940 r. dokonało znacznych zniszczeń. Pałac jest położony 54 km na południe od tego w Bușteni.
Co robić w samym parku

Jeśli chcesz wejść wyłącznie na teren parku, płacisz 15 lei w budce tuż za dużą żelazną bramą opatrzoną symbolami fundatora. Zaopatrzona/y w odpowiedni kwitek, możesz ruszać alejką do góry. Po prawej znajduje się obszar – powiedzmy – rekreacyjny, gdzie znajdziesz rzeźby, park linowy czy inne atrakcje typu „adventure” (sezonowo).
Z tyłu, na górce, stoi natomiast malutka drewniana cerkiew św. Jerzego. Powstała około 15 lat później niż zamek. Przedtem w tym miejscu stała świątynia przywieziona dużo wcześniej z regionu Marmarosz (rum. Maramureș).
Po lewej z kolei zobaczysz połączone ścieżkami miejsca piknikowe, grotę i kilka fontann (w tym także artezyjskie). Nad tym wszystkim roztacza się cudny widok na góry – to duża zaleta tego miejsca (i element przewagi nad Zamkiem Peleș w Sinai).
Wędrując w stronę zamku, napotkasz bramki do zdjęć i huśtawki – świetna, kreatywna rzecz dla wielbicieli fotografii.
Gdy już dotrzesz na taras widokowy zastawiony stolikami restauracji Cantacuisine, koniecznie spójrz na wspaniałe góry. Ten widok o każdej porze roku i dnia robi wrażenie.
To tutaj właśnie wiele osób robi sobie sesje ślubne.
Na tyłach zamku znajdziesz dziedziniec, z którego można wyjść na wieżę myśliwską, by zobaczyć krajobraz z innej perspektywy.
Zwiedzanie wnętrz zamku Cantacuzino

Kiedy już wejdziesz do wnętrza zamku, Twoją uwagę na pewno zwróci fakt, że jest tam w zasadzie pusto. Warto skupić się na tym, co mówi przewodnik, by lepiej poznać i zrozumieć to miejsce. Komuniści nie tylko kazali zamalować ściany, ale też pozbyć się mebli czy korony z herbu na dębowych drzwiach. W zamku pozostał tylko jeden oryginalny mebel – jest to kredens z jasnego drewna, który znajduje się w schowku przy jednym z pokoi. A dlaczego tylko ten jeden pozostał – koniecznie zapytaj przewodnika.
Wnętrza są pełne symboli i ornamentów. Na klamkach drzwi i okien są wyrzeźbione inicjały fundatora: GC, ponadto w oknach uwagę zwracają witraże ze słynnego włoskiego szkła, wytwarzanego na wyspie Murano. Nie brakuje też herbów. Na jednym z parkietów znajdziesz gwiazdę masońską, a w holu staniesz na pięknej włoskiej posadzce, która wręcz przypomina dywan.
Przejdziesz do góry schodami z marmuru karraryjskiego, być może nawet chwytając się rzeźbionej balustrady, a w innej części zamku napotkasz dębowe schody, które trzymają się „na zakładkę”, bez gwoździ (gdyby zdemontować kilka środkowych stopni, cała konstrukcja runie).
Spójrz w górę – na dębowych sufitach widać między innymi wzory celtyckie. Niektóre sufity zrobione są z kasetonów, inne mają charakterystyczne belki.
Spacerując przez kolejne pomieszczenia, zobaczysz zdobione płatkami złota kominki. Ciekawostką jest, że przywożono całe wapienne bloki do zamku i wykuwano je na miejscu.
Spomiędzy kolumn i arkad dekorowanych w stylu brynkowiańskim (od nazwiska Konstantyna Brâncoveanu, spokrewnionego z rodem Cantacuzino), spójrz w dół na salę balową (Holul/Salonul de Onoare, the Hall of Honor) Warto wspomnieć, że w sali wyjątkowo zachowały się malowidła na ścianach, bo tutaj akurat ich nie zamalowano, tylko przykryto tapetą. Tutaj też wisi jedyny w zamku oryginalny żyrandol z tamtych czasów, odlany z brązu. Wspomniane malowidła ścienne tworzą swego rodzaju galerię portretów naturalnej wielkości. Przedstawiono na nich dwunastu członków rodu Cantacuzino. Są też oczywiście herby.
Z sali balowej wyjdź koniecznie na zewnątrz – na loggię, skąd widok na góry spomiędzy kolumn naprawdę zachwyca. Pięknie to sobie książę Gheorghe wymyślił! A może był to pomysł architekta, Grigore’a Cercheza?
W górnych pomieszczeniach zamku odbywają się wystawy dzieł różnych artystów, można je zobaczyć wykupując odpowiedni bilet (o tym poniżej). We wnętrzach organizowane są także różnego rodzaju wydarzenia kulturalne, o których można przeczytać na stronie zamku (również poniżej wrzucam link).
Serdecznie polecam wejść do środka i wsłuchać się w opowieść przewodnika o tym miejscu.
Praktyczne informacje

W tej części dowiesz się szczegółów na temat dojazdu do zamku Cantacuzino, biletów, parkingu, zwiedzania czy zamkowej restauracji. Będzie bardzo praktycznie.
- Zamek znajduje się przy Strada (pol. ulica) Zamorei 1 w Bușteni (link do mapy Google). Możesz zaparkować samochód wzdłuż tej ulicy, niedaleko bramy wjazdowej do parku zamkowego. Ale parking dla odwiedzających znajduje się również przy samym zamku w cenie 10 lei za samochód. W tym celu trzeba wjechać na teren parku i na dole przy bramie kupić bilet w budce. Ja zawsze zostawiam auto przy ulicy, bo lubię sobie zrobić spacer alejką pod zamek i podziwiać krajobrazy po drodze.
- Do zamku można dojechać nie tylko własnym pojazdem – ze stacji kolejowej „Bușteni”, na którą dostaniesz się najczęściej pociągiem relacji Braszów-Bukareszt (jeśli wsiadasz w Sinai, na dworcu, który zresztą też wystąpił w filmie „Wednesday”, wybierz kierunek Braszów), masz zaledwie kilometr pieszej wycieczki. Ale trochę pod górkę, więc taka wędrówka potrwa zapewne około kwadransa. Jak znaleźć właściwą drogę? To proste. Wychodząc z budynku stacji na główną ulicę (DN1) skręć w lewo, następnie po ok. 150 metrach (naprzeciwko urzędu miasta, rum. Primăria) znów w lewo – w Strada Griviței. Tam już droga poprowadzi Cię w kierunku Strada Zamorei, którą dotrzesz pod samą bramę zamkową.
- W niektórych okresach po Bușteni może kursować również kolejka elektryczna za 10-20 lei. Cały przejazd trwa około godziny i jednym z przystanków jest właśnie zamek.
- BILETY kupisz w budce zaraz po wejściu do parku. Wstęp na teren zamkowy (bez zwiedzania budynku) kosztuje 15 lei. Natomiast zamek możesz zwiedzić z przewodnikiem za 35 lei (cena obejmuje albo 1: park i zamek, albo 2: park i wystawę) lub 55 lei (park + zamek + wystawa).
- Jeśli nie planujesz zwiedzać obiektu, to i tak warto wejść na teren za te 15 lei, między innymi ze względu na widoki.
- Po zamku turystów oprowadza PRZEWODNIK, dlatego wejścia są co godzinę. Zwiedzanie odbywa się zasadniczo w języku rumuńskim, ale jest na to sposób – śmiało zadzwoń wcześniej do zamku i zapytaj o możliwość oprowadzenia w języku angielskim. Numer telefonu znajdziesz na stronie cantacuzinocastle.com.
- Zamek oferuje także apartament na nocleg. Szczegółów można szukać na Booking, na stronie zamku lub pytać bezpośrednio.
- Przy zamku funkcjonuje również RESTAURACJA Cantacuisine, w której można wypić kawę czy zjeść obiad z rewelacyjnym widokiem na góry.
- W zamkowym sklepiku z pamiątkami (wejście od strony dziedzińca) można czasem znaleźć coś fajnego – ja niekiedy przywożę jakąś książkę (np. rumuńską wersję „Małego Księcia”), widokówki, zakładki do książek czy inne gadżety.
- Obok sklepiku jest toaleta.
Produkcje filmowe – nie tylko Akademia Nevermore

Choć obiekt stał się wyjątkowo popularny dzięki Netflixowi jako „Zamek z Wednesday”, bo na bazie jego bryły stworzono tajemniczą Akademię Nevermore, to nakręcono w nim również inny film. Była to typowo świąteczna, nieskomplikowana produkcja z 2015 roku pt. „Korona na Gwiazdkę” (ang. 'Crown for Christmas’), którą można znaleźć w Internecie z polskim lektorem.
Natomiast w pobliskim zamku Peleș w Sinai kręcono dostępny na Netflix film z 2017 roku pt. „Świąteczny książę” oraz jego kolejne części: „Królewskie wesele” (2018) i „Królewskie dziecko” (2019) – tu już zdjęcia są nieco lepiej zrobione niż w „Koronie…”.
Obydwa wymienione wyżej filmy są oparte na znanym bożonarodzeniowym schemacie komedii romantycznej, ale ich zaletą są piękne zimowe widoki, które pomagają poczuć w grudniu odpowiedni klimat.
Na koniec wrzucam jeszcze odnośnik do materiału Dailymail – w tym krótkim filmiku znajdziesz rumuńskie miejsca, które wystąpiły w tej słynnej już w produkcji Netflixa: