Nie spodziewałam się, że w ciągu jednego wyjazdu zatrzymam się w Hunedoarze aż trzy razy. To miasto mnie zaskoczyło, a jego przyjemny klimat sprawił, że w trakcie kolejnej podróży po Rumunii również chciałabym tam zawitać. Co takiego wyjątkowego ma w sobie Hunedoara?
Na pewno istotna dla mnie była ogólna atmosfera tego miejsca, która sprawiała, że samotne spacery po mieście były przyjemne i relaksujące. Ale niemałe znaczenie też miała życzliwość, jakiej doświadczyłam w miejscu, gdzie wynajmowałam pokój z bezpiecznym zamykanym parkingiem: Camere de închiriat „Carpaţi” (strona: http://cameredeinchiriatcarpati.ro/) Moją opinię znajdziesz w zakładce „Noclegi„. Zaznaczam, że nie jest to współpraca i nie mam z tego polecenia żadnych korzyści.
Przejdźmy jednak do najważniejszego – co można zobaczyć w Hunedoarze?
Na skróty:
I tradycyjnie małe przypomnienie – słowa podkreślone kropkami kryją w sobie dodatkowe informacje i objaśnienia. Wystarczy kliknąć (dla urządzeń mobilnych) lub najechać kursorem myszy (na komputerze), by rozwinęła się chmurka z tekstem.
Zamek Korwina
Castelul Corvinilor to jeden z najsłynniejszych rumuńskich zamków, prezentowany w zestawieniach „Top 10” najpiękniejszych europejskich i światowych obiektów tego rodzaju. Jest również symbolem węgierskiego panowania w Siedmiogrodzie.
Pierwotna budowla kamienna, która stała na tym terenie, jest datowana na XIV wiek (choć inne źródła podają XIII wiek) i należała do Andegawenów. Mury miały grubość nawet do 2 metrów. W 1409 roku Zygmunt Luksemburski przekazał te tereny Vojkowi (Voicu), rumuńskiemu szlachcicowi. Po 1440 roku, za sprawą jego syna, Jana Hunyadyego (Ioan de Hunedoara – Hunyady to dawna nazwa Hunedoary), rozpoczęła się duża przebudowa twierdzy w gotycki zamek. Powstały wówczas, oprócz samego zamku, mury obronne, okrągłe wieże (wtedy była to innowacja) oraz kaplica. Jan Hunyady zmarł w 1456 r. i został pochowany w katedrze w Alba Iulia. Jednym z jego następców był syn, Maciej Korwin, który przebudował zamek w stylu renesansowym. Po nim zamkiem rządził do 1504 r. syn Macieja, Jan Korwin. Przez następne 100 lat obiekt zmieniał właścicieli, ale dopiero za sprawą Gábora Bethlena, zamek wzbogacono o barokowe elementy. W XVII wielu wybudowano zewnętrzny dziedziniec, dodatkowe budynki oraz magazyny na siano i żywność. Następnie w XIX wieku dobudowano wieżę strażniczą i zamieniono niektóre kamienne elementy dekoracyjne na nowocześniejsze. Od 1724 r. zamek był własnością rządu Austrii, od 1867 r. Austro-Węgier, a od 1918 r. należy do Rumunii.
Ciekawostką jest, że na zamku i w okolicach kręcono filmy historyczne, m. in. „Prawdziwe życie Draculi” z 1979 r., „Michał Waleczny” z 1970 r. oraz biograficzne.
Jeśli chodzi o legendy, to zamek Korwina związany jest z dwiema:
-
-
- Herb rodu Corvin przedstawia kruka trzymającego w dziobie złoty pierścień. Mówi się, że Jan Hunyady był nieślubnym synem Zygmunta Luksemburskiego, króla Węgier, i pięknej Elżbiety. Król wydał ją za swego zasłużonego rycerza Vojka i podarował dziecku złoty pierścień, aby móc go rozpoznać, gdy chłopiec dorośnie i pojawi się na dworze królewskim. Podczas rodzinnej wycieczki, w trakcie posiłku, pierścionek został odłożony na bok a jego blaskiem zainteresował się kruk. Jan odzyskał pierścień porwany przez ptaka, a później opowiedział tę historię na dworze królewskim. Król postanowił umieścić taki symbol w herbie rodu Hunedoara. Jak podaje oficjalna strona Zamku, nazwa rodu Korwinów pochodzi od łacińskiego słowa corvus oznaczającego wronę – symbol mądrości i długowieczności.
- Druga legenda dotyczy studni. Jan Hunyady polecił trzem tureckim jeńcom wykopać studnię, obiecując im, że jeśli woda będzie dobra, zostaną uwolnieni. Panowie kopali przez 15 lat, aż na głębokości 28 metrów znaleźli wodę. Jednak w międzyczasie Jan zmarł, a jego żona Elżbieta nie dotrzymała słowa i posłała Turków na śmierć. Poprosili oni o wygrawerowanie napisu „Masz wodę, nie masz serca”. W rzeczywistości arabski napis pochodzi z XV wieku i informuje, że studnię wybudował Hassan, więzień giaurów w cytadeli niedaleko kościoła. Studnia znajduje się na dziedzińcu, ale napis został umiejscowiony na jednym z filarów kaplicy.
-
Informacje praktyczne
-
-
-
- bilety kosztują 45 lei (os. dorosła), 11 lei (uczeń/student) i 23 leje (emeryt) – stan na styczeń 2024 r.; opłata za fotografowanie aparatem wynosi 10 lei, dla dzieci przedszkolnych wstęp gratis; należy mieć na uwadze, że cennik może się zmieniać w zależności od sezonu i innych okoliczności;
- zakupiony bilet obejmuje wizytę w samym zamku oraz w znajdujących się obok obiektach: Dom Gildii (Casa Breslelor) i wystawa protohistoryczna (Expozitia de protoistorie);
- można skorzystać z usług przewodnika: 50 lei (j. rumuński) i 80 lei (j. angielski, węgierski) lub z audioprzewodnika; w różnych miejscach zamku rozmieszczone są tabliczki z kodami QR, kierującymi do konkretnych miejsc w specjalnej aplikacji.
- godziny otwarcia warto sprawdzić przed samą wizytą np. na mapie Google; po sezonie (2023/2024) obiekt jest dostępny tylko do godz. 17;
- parkingi: samochody parkują na poboczu wzdłuż uliczek prowadzących w okolice zamku, ale bywa dość ciasno, więc możesz sobie wyszukać na mapie parcare przy skrzyżowaniu w okolicy zamku i tam za jakieś 10 lei/dzień zostawić pojazd. A jeśli jedziesz bez nawigacji, to kieruj się na starą, widoczną z daleka wieżę chłodniczą;
- na szybkie zwiedzanie całego zamku warto przeznaczyć ok. 1,5 godziny, a spokojny spacer po wszystkich zakamarkach może zająć nawet ok. 2 godzin.
-
-
Inne atrakcje Hunedoary
Po pierwsze: PIETONALA. To taki deptak z fontannami, odcinek Bulevardul Corvin zamknięty dla ruchu samochodów. Prowadzi od Bulevardul Dacia do domu kultury – Casa de Cultură (podczas mojej majówki obiekt był nieczynny). Budynek ten jest na zewnątrz pięknie podświetlony po zmroku, a znajdująca się obok fontanna zaprogramowana tak, by kolorowe światła współgrały z prezentowanym dźwiękiem. Możemy usiąść na jednej z licznych ławek z zakupioną nieopodal przekąską o nazwie pălănețCzytaj: „pələnec” (jak czytać symbol ə pisałam w tekście o języku rumuńskim). Pălăneț to taka płaska drożdżówka z nadzieniem w środku, np. jabłkowym, serowym, ziemniaczano-cebulowym czy z kapusty albo innych ciekawych składników. Tradycyjnie ciasto robi się z dwóch rodzajów mąki (np. pszennej i kukurydzianej), drożdży i letniej wody. W Hunedoarze płaciłam ok. 4 lei za sztukę. Na moim Instagramie (instagram.com/projektrumunia) w zapisanej relacji „Jedzenie” możesz zobaczyć tę przekąskę dokładniej, na filmiku., zamówić drinka czy posiłek w którejś z knajpek lub po prostu przespacerować się w obie strony chłonąc atmosferę tego miejsca i tak zwyczajnie obserwując co się dzieje wokół. To też jest fajne, relaksujące doświadczenie.
Po drugie: MUZEUM KOLEJOWE (Muzeul Trenulețelor Valentin Banciu), gdzie kolej została przedstawiona w miniaturze na makiecie (jeśli ktoś widział nasze polskie Kolejkowo czy Makietę Borówiec, to tutaj zamysł jest podobny). Znajduje się ono przy Bulevardul Libertății 4. UWAGA – w poniedziałki muzeum może być zamknięte. Wstęp kosztuje 17 lei dla dorosłych, 12 lei dla dzieci, a zgoda na fotografowanie: 10 lei. Makieta zawiera 120 metrów miniaturowych torów, po których jeżdżą miniaturowe pociągi. Przedstawione są na niej cztery pory roku. Kolekcja była tworzona przez 40 lat. Wejście do muzeum nie sposób przegapić, bo wyróżnia się pomysłowością i powiązaniem z tematyką kolejową – naszym oczom ukaże się wystające z fasady budynku niebieskie czoło pociągu. A dalej już wchodzimy w magiczny świat kolei. Strona www: https://muzeulvalentinbanciu.ro/
Po trzecie: KATEDRA Świętych Konstantyna i Heleny (Catedrala Sfinții Împărați Constantin și Elena), którą zobaczymy na Bulevardul Libertății, w zasadzie obok ratusza, tuż przed Parkiem Wolności (Parcul Libertății), naprzeciwko ulicy Cloșca. Można tam wstąpić po drodze do Zamku Corvina. Katedrę zbudowano w latach 1939-44, zdobiona jest marmurem, a freski malował artysta z Bukaresztu, Ștefan Constantinescu.
Artykuł okazał się pomocny? : ) Będzie mi bardzo miło, jeśli w zamian oznaczysz Projekt Rumunia na swoim kanale (np. w relacji z tego miejsca). Dzięki temu będę miała szansę wesprzeć i zainspirować kolejne osoby wybierające się do Rumunii. |