Książka „Łuk Karpat. 84 dni samotnej wędrówki”

[UWAGA. Materiały opublikowane na stronie są objęte prawami autorskimi.
Nie kopiuj tekstów ani zdjęć - skorzystaj z opcji "Udostępnij"/"Share"]

Muszę to napisać: morsowałam! 😉 A to za sprawą książki Ewy Chwałko pt. „Łuk Karpat. 84 dni samotnej wędrówki”. Jak do tego doszło? Otóż siedziałam w wannie do rana, woda już wystygła, a ja wprost nie mogłam się oderwać od tej niesamowitej historii.

Ewa Chwałko jest pierwszą Polką i drugą kobietą na świecie, która przeszła samotnie łuk Karpat. Oczywiście samotna wędrówka nie oznacza odcięcia się od ludzi, bo po drodze właśnie za sprawą przypadkowych osób Autorkę spotyka mnóstwo ciekawych przygód. I kolejny raz możemy się przekonać, że Rumuni są z natury otwarci, troskliwi i pozytywnie nastawieni do turystów.

Po górach nie chodzę już od pewnego czasu, kiedyś robiłam to często i bardzo lubiłam. Tym bardziej więc cenne były dla mnie opowieści o górskim świecie, w dodatku opisane lekkim piórem i z humorem, ale też dość precyzyjnie – w sposób tak wyważony, by nie zmęczyć czytelnika i stale utrzymywać jego uwagę. Nie trzeba więc przedzierać się przez strony zapisane specjalistycznym górskim żargonem czy opisy każdego krzaka po drodze, a przy tym historia ma w sobie autentyzm. Są emocje (dużo!), są historyczne nawiązania, a także wstawki kulturowe i wzmianki o tradycji. Nie zabrakło również poetyckich opisów i adekwatnych refleksji. Jednym słowem, jest to książka, w której każdy ma szansę odnaleźć coś ciekawego.

Łuk Karpat RumuniaDla mnie dość interesujące było porównanie turystyki górskiej w Rumunii, Ukrainie, na Słowacji i w Polsce. Jedne Karpaty, a tak wiele sposobów ich przemierzania! Dlatego książka tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że poza koniecznością zachowania zasad bezpieczeństwa i poszanowania przyrody, nie istnieje „jedyny słuszny” sposób chodzenia po górach. Każdy niech robi to tak, jak czuje. Przy okazji ogromnie dziękuję Autorce za tak piękną dedykację skierowaną do kobiet.

„Łuk Karpat…” to historia, którą każdy przeczyta inaczej. Czytelnik skupi swoją uwagę na słowach i wydarzeniach, które są mu w jakiś sposób bliskie, odwołują się do jego własnych doświadczeń. W treści znalazło się więc oczywiście kilka fragmentów, które przemówiły do mnie dużo bardziej niż inne. Sama koncepcja samotnej wędrówki przypominała mi moje samotne wyprawy na motocyklu. Jednym z wątków, który mocno obudził moje wspomnienia był ten z pierwszych dni w Polsce, w którym Autorka wieczorem w deszczu próbuje się dostać do Chaty Huczwice, która z założenia miała być dostępna dla wędrowców (str. 372). Od razu przypomniało mi się, jak wracałam z Rumunii na motocyklu i przez całą Słowację lało tak, że pomimo odpowiedniego stroju, do małego pensjonatu w polskiej miejscowości Rytro dojechałam totalnie przemoczona. Niestety, zachowanie pana „hotelarza”, jak sam siebie określił, sprawiło, że w jednym momencie zwątpiłam. Absurdów tamtej sytuacji było wiele, ale myślę, że o tym będzie można jeszcze kiedyś przeczytać. Może w przyszłym roku? 😉

Wracając natomiast do „Łuku Karpat…” – pomimo mojego zachwytu nad tą książką, jest jedna rzecz, o której trzeba jeszcze wspomnieć. Są to mapy. Niezbyt czytelne, z nieprawidłowo i niepotrzebnie spolszczonymi nazwami. Żeby było jasne, absolutnie nie jest to zarzut skierowany do Autorki. Rozumiem doskonale, że taki a nie inny dobór map może mieć konkretny zamysł i może też być spowodowany wysokimi kosztami związanymi z prawami autorskimi. Ale nie rozumiem, dlaczego osoba, która była odpowiedzialna za treść map w tej publikacji, stworzyła w sposób dowolny nazwy geograficzne, które w zasadzie nie istnieją i które w rzeczywistości często nie brzmią nawet tak, jak zostały „spolszczone”. Zabrakło tu ewidentnie konsultacji ze specjalistą od języka. A z rozmów z innymi czytelnikami oraz z dyskusji obserwowanych w mediach społecznościowych wynika, że sporo osób dostrzegło te nieścisłości. Ogromnie szkoda, że te nieszczęsne mapy stały się słabszym elementem książki. Na szczęście jednak „Łuk Karpat…” broni się już samą swoją treścią. Do tego mamy wiele kolorowych zdjęć, które towarzyszą opowieści i pozwalają wczuć się w jej klimat.

Czy polecam? Oczywiście!

Już wcześniej, widząc barwne posty Ewy Chwałko na Facebooku, wiedziałam, że koniecznie muszę przeczytać jej książkę, jak tylko zostanie wydana. Bo że prędzej czy później powstanie, nie miałam wątpliwości. Ostatecznie kupiłam „Łuk Karpat…” na stoisku rumuńskim tegorocznych Targów Książki w Krakowie i wyruszyłam razem z Autorką w niezwykłą, inspirującą podróż… Myślę, że jest to publikacja warta uwagi i swojej ceny.

 

A Autorce serdecznie gratuluję tego niesamowitego wyczynu!


Dane książki

Autorka: Ewa Chwałko

Tytuł: „Łuk Karpat. 84 dni samotnej wędrówki”

Liczba stron: 524

Wydanie I, Wrocław 2022

Wydawnictwo Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu